Chce mi się krzyczeć.
Nie mogę wytrzymać tego co dzieje się w mojej głowie, nawet nie wiem czego chcę.
Wczoraj mój dzień opierał się na jedzeniu. Dzisiaj jest podobnie, nie mam siły tego zmieniać. Jem... i jem...i jem... i nie umiem tego zmienić.
Nie wiem czy od jutra znowu się głodzić. Bardzo bym chciała, ale boję się, że to się skończy napadem w sobotę jak teraz. Jeszcze bardziej boję się planowania posiłków.
Jak mogę ustalać sobie plan jedzenia, jeść z własnej woli? Dodatkowo wbiłam sobie do głowy przekonanie: W SZKOLE SIĘ NIE JE. Choćby nie wiem co nikt nie może mnie zobaczyć jak jem. Zbyt bardzo się tego wstydzę. Zawsze jest opcja jednego posiłku dziennie, jakiegoś lekkiego obiadu... Ale skoro już jem, to może warto poprawić sobie metabolizm... Nie wiem, nic nie wiem. Setki pomysłów, zero realizacji.
Przed świętami schudłam do 45 mając dzienne bilanse średnio 200-300. Może to jakaś opcja. Muszę ogarnąć pieniądze na apselan (zamiennik sudafedu), bo na tym szybciej mi waga schodzi.
Chciałam odpocząć od pseudoefki, ale chyba nie dam rady bez tego.
Zna ktoś jakieś dobre cardio?
Nie truj się jakimiś świństwami, nie warto
OdpowiedzUsuń