niedziela, 26 stycznia 2014

Znowu od początku

Wpadłam w kółko obżarstwa i rzygania. Znowu. W piątek strasznie chciałam zacząć jeść normalne, jakieś zmęczenie tym wszystkim.
Automatyczny kalkulator kalorii w głowię męczy.
Wieczne wyrzuty sumienia, które mam nawet na głodówce.
W piątek szło ładnie. Jadłam wtedy, kiedy byłam głodna. Bilans dla wszystkich Was słaby, ale dla mnie najważniejsze było to, że się nie obżerałam. Wczoraj do południa podobnie, duma.
A potem poszło.
Po wymiotowaniu na wadze 74,4. Dzisiaj po tym samym 46,9. Mam obsesję z tą wagą.
Koniec! Teraz już naprawdę nie będę na nią wchodzić do ferii.
Mój brat jest chory, więc w domu ciągle ktoś będzie, nie ma opcji więc, żeby robić gło. W takim razie przechodzę na system jednoposiłkowy, jeśli komuś się uda we mnie wmusić obiad. Jebać 500 kcal, przez trzy dni robiłam i tak 200.
Gorzej, że brakuje mi motywacji do niejedzenia. I że jak już zjem, to nie mogę przeżyć tego uczucia jedzenia we mnie.
I kupuję apselan, trudno.


niedziela, 19 stycznia 2014

No and no again

Chce mi się krzyczeć.
Nie mogę wytrzymać tego co dzieje się w mojej głowie, nawet nie wiem czego chcę.
Wczoraj mój dzień opierał się na jedzeniu. Dzisiaj jest podobnie, nie mam siły tego zmieniać. Jem... i jem...i jem... i nie umiem tego zmienić.
Nie wiem czy od jutra znowu się głodzić. Bardzo bym chciała, ale boję się, że to się skończy napadem w sobotę jak teraz. Jeszcze bardziej boję się planowania posiłków.
Jak mogę ustalać sobie plan jedzenia, jeść z własnej woli? Dodatkowo wbiłam sobie do głowy przekonanie: W SZKOLE SIĘ NIE JE. Choćby nie wiem co nikt nie może mnie zobaczyć jak jem. Zbyt bardzo się tego wstydzę. Zawsze jest opcja jednego posiłku dziennie, jakiegoś lekkiego obiadu... Ale skoro już jem, to może warto poprawić sobie metabolizm... Nie wiem, nic nie wiem. Setki pomysłów, zero realizacji.
Przed świętami schudłam do 45 mając dzienne bilanse średnio 200-300. Może to jakaś opcja. Muszę ogarnąć pieniądze na apselan (zamiennik sudafedu), bo na tym szybciej mi waga schodzi.
Chciałam odpocząć od pseudoefki, ale chyba nie dam rady bez tego.

Zna ktoś jakieś dobre cardio?

czwartek, 16 stycznia 2014

Zawsze zle.

Pisze z telefonu jadąc do szkoły. Ale jak potrzeba, to potrzeba. Matka mnie zmusiła do owsianki, bo sobie ubzdurala, ze mam problemy i ranek spędziła chodząc po domu i mówiąc, ze ona juz wie jakie to wymówki można usłyszeć od ANOREKTYCZEK". Ona jest chora. Nie mam anoreksji, potrafię normalnie jeść i bede potrafiła. A dzięki niej wstydzę sie teraz pokazać w szkole. Wczoraj spędziłam wieczór rzygajac, zawsze dobre zajęcie na pierwsza lekcje. Czuje sie fatalnie, łzy mi lecą po policzkach. Jeszcze zapomniałam portfela z apselanem i legitymacja, która musiałam zeskanować. Wszystko nie idzie tak jak powinno.

When the sun rose again

Nie ma to jak zaspać na pierwsze dwie lekcje. <3
Szukam pracy, potrzebuję pieniędzy na wszystko.
Szukam kierunków studiów. Lęk przed przyszłością, boję się, że zostanę z niczym, że znajdę się w jakiejś sytuacji bez wyjścia. Nie chcę skończyć jak moi rodzice, mam motywację, która pcha mnie do przodu. Chcę udowodnić innym, że sobie poradzę.

Na wadze 46,2. Byłam pewna, że będzie mniej, koło 45 kg. Z rozpaczy zajadłam się ciastem, było takie pyszne, że miałam łzy w oczach.
Łącznie:
-70 g łososia z sałatą
-trzy kawałki ciasta
-dwa paski czekolady

Bilans tragiczny przez ciasto. ;c Ale chyba muszę zrezygnować z głodówek, chociaż łatwiej nic nie jeść niż jeść mało. Postaram się realizować 2466(8), może waga mi ruszy, bo od grudnia mi skacze między 45 a 7 kg i zaczyna mnie to powoli denerwować. Nawet nie wiem jak liczyć BMI, na zapas liczę na 47 kg.
Zimno, zimno. Mam obsesję na punkcie zimna.

środa, 15 stycznia 2014

Snow, hey oh

Jestem jak chodząca bomba. Wystarczy jedno słowo, jeden gest, cokolwiek co mi się nie spodoba, to dostaję szału, ataku gniewu nad którym nie panuję. Stałam się strasznie zrzędliwa, nie mogę patrzeć na twarze ludzi ze szkoły. Może to we mnie jest problem, ale naprawdę coraz bardziej wydaje mi się, że otaczają mnie DEBILE. Nie chcę jakoś siebie przeceniać, wręcz przeciwnie, moje poczucie własnej wartości jest mniejsze niż zero. Sama sobie generuję złość i kwas, i nie umiem przestać.
Rano kłóciłam się z matką o wszystko, po prostu się na niej wyżywałam, ona zresztą nie pozostawała mi dłużna. Potem całą drogę do szkoły przejechałam we łzach, które ledwo opanowywałam w ciągu dnia, a do tego doszła jeszcze nieprzespana noc (związana z tym o czym pisałam wcześniej, próbowałam zasnąć, nagły zawrót głowy, wybudzam się i tak w kółko), co skończyło się wyrzuceniem wszystkich żali na mojego chłopaka, bo nie chciał zjeść mojej porcji pierogów, które i tak bym wyrzuciła i dobrze o tym wiedział. Ale skoro już mogłam znaleźć pretekst do kłótni, to czemu by nie skorzystać, nie?
Może to przez głodówkę, nie wiem. Dzisiaj byłam potwornie głodna i to cud, że nie zjadłam całej lodówki z drzwiczkami i półkami włącznie, zwłaszcza robiąc bratu kolację. Niestety idealnie nie jest, bilans napiszę niżej.
Jutro 200 kcal.

AKTYWNOŚĆ: (wczorajsza)
-100 brzuszków
-200 wymachów nóg, słabo, ale nie dałam rady.

BILANS:
-trzy gryzy croissanta
-dużo herbaty
-dwa gryzy kit kata

wtorek, 14 stycznia 2014

Wanna be your vacuum cleaner

Postaram się uzupełnić jakoś bloga, o ile nie zamarznę i nie zasnę. Zimno, mój przyjacielu. Nawet koc i ciepła herbata nie sprawią, że mnie zostawisz. Nawet ramiona ukochanej osoby.

Dzień spędzony na słuchaniu Arctic Monkeys i Lany del Rey. W szkole się nie da siedzieć, ale i tak wolę niż w domu. Przynajmniej nie mam tam jedzenia. Znów następny miesiąc zawalony sprawdzianami. ;c

Miałam dzisiaj dziwne uczucie, leżałam na łóżku po szkole i przysypiałam, i co chwilę wydawało mi się, że spadam, albo nie wiem, jakiś brak kontroli nad ciałem. Przy tym napad paniki i lęku. Czułam się tak kilka razy, dosłownie trwało to przez parę sekund. Dziiiwne.

Bilans:
-cola zero
-kawa
-parę herbat

Aktywność dodam jutro, bo nie ćwiczyłam jeszcze i nie wiem czy dam radę.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

From the very beginning...

Mam potrzebę powrotu do pisania.
Zbyt dużo pogmatwanych emocji, muszę gdzieś je wylać. Piszę to dla siebie, przede wszystkim, ale nie mam nic przeciwko temu, żeby ktoś to przeczytał. Może mu się uda zrozumieć.
Nie jestem specjalna.
Jestem zwykła. Absolutnie szalenie zwykła, w tłumie nie zauważyłbyś mojej twarzy, nie usłyszał głosu.
Mam na imię Marysia, Maria. Urodzona i mieszkająca we Wrocławiu, wiek: 17 w czerwcu.
Oprócz dziennych bilansów, chcę jeszcze pisać o moim zwykłym życiu.



Bilans na dziś:
-kawa
-dzbanek herbaty
Aktywność:
-100 brzuszków
-50 przysiadów
-300 powtórzeń na nogi
-300 powtórzeń na ręce

Trzymajcie się chudo! }||{