środa, 29 października 2014

Here we go again

Ten moment, w którym kilka moich poprzednich wpisów staje się motywacją.
Ten moment, w którym nie mogę patrzyć już w lustro.
Ten moment, kiedy jem i nie czuję smaku.
Po prostu jem.
Zamieniłam się w jedną wielką kompulsję.
Waga: 47,8

Po co tu wróciłam? Bo chcę zacząć od nowa. Mam potrzebę przelewania swoich myśli, a uzewnętrznianie ich na papierze jest zbyt niebezpieczne, grozi zdemaskowaniem.

Ostatnie trzy dni leżałam w domu, z podejrzeniem wstrząsu mózgu. Na szczęście skończyło się na podejrzeniu, Mam teraz mnóstwo nauki do nadrabiania. Ale dopóki nie stworzę jakiegoś żywnościowego planu, to nie dam rady się na niczym skupić.

Po pierwsze: zaczynam znowu, setny chyba raz, SGD. Nie przejmuje mnie ilość podejść do tej diety, bo pasuje mi najbardziej, ABC jest zbyt rygorystyczna, a na diecie powyżej 500 kcal chudnąć nie będę.
Więc robię SGD, w pełni poprawnie, bez wliczania warzyw i owoców, tzn. będę się ograniczać, wiadomo.
Ale to od poniedziałku- od jutra robię oczyszczenie. Woda, woda, jeszcze raz woda, i pewnie obiad, bo mama w domu z chorym bratem, posiłki nieuniknione.
Ale poza obiadami nie zjem niczego,

Back on track, baby!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz