Nie wiem czy ktoś to czyta... A głupio mi tak łazić po blogach i się reklamować, chociaż poznałabym kogoś, z kim mogłabym porozmawiać na te tematy i nie tylko.
Dzisiaj mój światopogląd zmienił się diametralnie w porównaniu do wczorajszego wpisu.
No może nie aż tak.
W sumie nie aż tak.
Dzisiaj zjadłam już pączka, jogurt z fitella i kanapkę, więc dramatycznie.
Nie dociera to do mnie, boli mnie głowa, słabo jak na głodówce.
Nawet nie mam wyrzutów za to co zjadłam, przynajmniej jeśli nie patrzę w lustro.
No i weszłam na wagę, bo jestem G Ł U P I A.
I ważę 46 kg. Czyli nic się nie zmieniło.
Głodówka- 46-7 kg
Napad - 47 kg
Umiarkowane jedzenie 46-7 kg.
CO JA MAM ROBIĆ, ŻEBY TA WAGA MI RUSZYŁA?
Już nie mam siły, pomocy...
Ja ostatnio też miałam zastój wagi. To było okrutne! Przez jakieś dwa tygodnie waga wahała się od 54 do 55 kilogramów. Wreszcie po jakimś czasie zobaczyłam wymarzone 53 kg. No i teraz leci w dół.
OdpowiedzUsuńJedyna rada ode mnie to po prostu czekać z cierpliwością.
Będę odwiedzać Twojego bloga, fajnie się czyta!
Trzymaj się <3
PS. zazdroszczę BMI ;_;